
Aktywistka w centrum wydarzeń- wywiad z Anną Paluszek
Z Anią chcę porozmawiać o etycznej modzie oraz o sytuacji w Polsce, którą obrazuje jej raport.
Byłaś wolontariuszką Edukacji Humanitarnej Polskiej Akcji Humanitarnej, tam też koordynowałaś projekt Modnie i Etycznie od 2007 roku. Z niego narodziło się Clean Clothes Polska. Można powiedzieć, że stoisz za powstaniem ruchu etycznej mody w Polsce. Jak na przestrzeni tych prawie 10 lat zmieniła się świadomość w Polsce?
Żeby to zobrazować zawsze podaję przykład, że robiąc projekt PAHu sama pierwszy raz zetknęłam się z tym tematem. Wtedy w Internecie znalazłam tylko 3 artykuły po polsku , które w ogóle zawierały słowa ‘etyczna moda’. Nie robiliśmy na ten temat badań, ale można zaobserwować kilkukrotny wzrost świadomości, chociaż nadal jest ona mniejsza niż w innych krajach, z którymi współpracuję jak Wielka Brytania czy Niemcy.
Zajmujesz się prawami człowieka, nadzorowałaś też projekty na terenach okupowanych Palestyny, a czemu etyczna moda jest w ogóle dla Ciebie ważna?
Dla mnie ważne jest żeby zwykli ludzie mieli możliwość realizowania swoich praw. Przemysł odzieżowy jest ogromny, zależą od niego miliony osób na całym świecie. Więc działanie na rzecz poprawy tego przemysłu, przekłada się na rzecz poprawy życia miliona ludzi. Działanie na rzecz samej idei etycznej mody, to jest zadanie dla ludzi z branży mody. Dla mnie ważne są prawa człowieka, bo jestem NGO-sowcem. Dla mnie CSR czy etyczna moda to narzędzia do osiągnięcia wyższego celu jakim jest to, żeby ludzie dostawali godną płacę za swoją pracę. Żeby mogli pójść do szpitala, wysłać dzieci do szkoły….słuchając historii ludzi z krajów azjatyckich, czy nawet historii polskich szwaczek, które spisywałam robiąc raport, czułam, że zderzam się z tragedią, w której sama nie wiem co mogę zrobić. Czułam, że jestem w stanie pomóc jednej osobie, może paru i na tym polega dramat każdego konsumenta. Po to są takie organizacje jak nasze, żeby umożliwić działanie zbiorowe. Tylko tak możemy mieć wpływ na marki, które monopolizują światowy rynek.
Wszyscy zgadzają się co do tego, że w ostatnich latach zwiększyło się zainteresowanie Polaków modą i powstaje bardzo dużo nowych marek…czy to przekłada się na większe zainteresowanie klientów konsekwencjami ich modowych decyzji zakupowych? Czy wręcz przeciwnie?
Dzięki temu zainteresowaniu na pewno wzrasta konsumpcja, ale ceny ubrań stoją w miejscu, wręcz spadają w relacji do inflacji i zarobków Polaków. Tylko w pewnych grupach konsumentów wraz z konsumpcją rośnie świadomość. Niektórzy zastanawiają się skąd są ich ubrania co się objawia w inicjatywie Fashion Revolution. Ogólnie zwiększyła się świadomość ekologii w każdej dziedzinie życia i dotknęła także naszych wyborów modowych, dlatego do konsumentów wraca niechciane pytanie: czy to na nas spoczywa odpowiedzialność?
„Nasze akcje pokazują, że firmy boją się decyzji konsumentów i boją się utraty konsumentów.”
Na czym w takim razie polegają działania Clean Clothes Polska i Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie?
Przede wszystkim stworzyliśmy ogólnodostępną bazę informacji po polsku. Dzięki temu więcej osób wie jakie w ogóle są zagadnienia etycznej mody. CCP jest strażniczą organizacją, która nie chce wchodzić w bliskie relacje z żadnymi firmami odzieżowymi, chce zachować jak największą niezależność. Natomiast FKO odpowiada na potrzeby różnych grup. Dlatego stworzyliśmy platformę marek odpowiedzialnych i tam jest baza firm proekologicznych i etycznych. Tym sposobem wspieramy dobre praktyki polskich marek i pokazujemy, że jeśli gigant odzieżowy mówi, że czegoś się nie da to uświadamiamy im i ich klientom- że da się i udaje się to nawet małym firmom.
W Polsce niestety nie zawsze wierzymy, że to ile pieniędzy ludzie dostają za swoją pracę powinno przełożyć się na godne życie, na satysfakcję życiową i że mamy wszyscy do tego takie samo prawo. I wydaje nam się, że świat tak wygląda, że musi być tak drastyczny podział na bogatych i biednych i może tym biednym uda się czasem coś więcej dla siebie wydrzeć, a może nie. Kiedy rozmawiam z projektantami to często oni sami nie widzą, że działają w systemie, który wyzyskuje nie tylko ich, ale jeszcze bardziej wyzyskuje podwykonawców, osoby, które w łańcuchu dostaw są pod nimi. Brak tu solidarności, bo projektantom wydaje się, że tylko tłamsząc i egzekwując jak najniższe ceny mogą coś ‘ugrać’ dla siebie. Nie widzą, że tak naprawdę najwięcej ‘ugrywa’ ktoś inny.
„Potrzebna jest większa solidarność między pracownikami z różnych krajów, bo biznes działa globalnie i duże firmy przenoszą produkcję tam gdzie jest taniej, gdzie nie ma prawa broniącego pracowników.”
Co udało Wam się wyegzekwować waszymi działaniami, petycjami?
Omówię to na przykładzie petycji w sprawie odszkodowania wynikającego z obecności marek koncernu LPP w szwalni Rana Plaza i petycji w sprawie godnej płacy w Bangladeszu. Otóż dopiero po tej katastrofie i po tym jak opisały ją media polscy konsumenci wiedzą, że te popularne marki o obco brzmiących nazwach należą do polskiego koncernu LPP, który działa według standardów fast fashion wypracowanych przez gigantów odzieżowych jak H&M czy Zara. Wzrosła świadomość, że polskie firmy powielają model, z którego zagraniczne firmy zaczynają już wychodzić, zamiast go uaktualnić. Tą petycję podpisało niecałe 4 tysiące osób, więc reakcja korporacji była tak naprawdę wywołana oburzeniem stosunkowo małej grupy ludzi, która dzięki rozgłosowi i mediom mogłaby zaszkodzić wizerunkowi LPP… a moda to przecież wizerunek.
Dzięki naszej petycji, ludzie poczuli odpowiedzialność za polską firmę, której metki znaleziono w zgliszczach po katastrofie Rana Plaza w Bangladeszu w 2012roku. LPP to jedyna polska firma, która podpisała porozumienie na rzecz bezpieczeństwa pracy w Bangladeszu. Presja społeczna i medialna dała realny efekt, bo firma zapłaciła też odszkodowanie. Niestety nie wiadomo jaka była jego wartość. Niewiele firm na świecie się przyznało ile zapłaciło, może dlatego, że każdy może łatwo zestawić wartość odszkodowania z wartością dochodów uzyskanych przez firmę w danym roku
Zanim przejdziemy do omawiania Twojego raportu, powiedz czemu postanowiłaś się zająć tą tematyką? Czyżby polski przemysł odzieżowy miał niezasłużenie dobrą opinię?
Po pierwsze dlatego, że nas wszyscy pytają: ‘ale u nas jest lepiej niż w Azji, prawda?’. Więc trzeba było to zbadać. Nie byłam w każdej fabryce w Polsce, spotkałam się z 14 pracownicami 4 fabryk. Mała liczba jak na 100 tysięcy zatrudnionych, ale też rezultaty wywiadów były wsparte analizą oficjalnych danych statystycznych. Wywiady nadały ludzką twarz temu co łatwo obliczyć i dostrzec patrząc na liczby. Chodziło o wyciągnięcie na światło dzienne historii zwykłych ludzi o tym jak żyje się w Polsce za płacę minimalną. Czy ona jest wystarczająca? Jak wszyscy sobie potrafimy wyobrazić, po przeliczeniu codziennych wydatków nie idzie za to przeżyć, ale ludzie przeżywają. Więc każdy zastanawia się czytając ten raport: jak oni to robią? I okazuje się, że podejmują kompromisy pracując na dwa etaty i do tego nie skarżą się na swoją sytuację. Więc okazuje się, że niestety etykieta made in Poland nie jest gwarancją. Można wykorzystywać pracownika do granic, jeśli tylko się chce na jego pracy zaoszczędzić.
Twój raport o warunkach pracy w polskim przemyśle odzieżowym to pierwsza rzetelna i niezależna publikacja na ten temat w ostatnich latach. Jakie są główne problemy w nim przedstawione?
Przedstawione w nim problemy pracowników w Polsce nie dotyczą tylko przemysłu odzieżowego. Dlatego interesują się tym raportem osoby, które zajmują się prawami pracowników, prawami kobiet. Bo praca w fabrykach odzieży to najczęściej praca kobiet z małych miasteczek, które nie mają innego wyjścia. Raportem chciałam pokazać, że pozycja pracownika jest bardzo słaba. Stąd potrzebna jest większa solidarność między pracownikami z różnych krajów, bo biznes działa globalnie i duże firmy przenoszą produkcję tam gdzie jest taniej, gdzie nie ma prawa broniącego pracowników, gdzie nie ma solidarności z najuboższymi. Do tego dochodzi taka perspektywa, że zawsze jako konsumenci potrafimy znaleźć wytłumaczenie dla korporacji płacącej beznadziejnie mało pracownikom. To jest nie w porządku, że konsumentom wydaje się, że w tych odległych krajach o których nic nie wiemy dana kwota wystarcza na przeżycie. Jeśli Państwo nie zapewni praw broniących pracowników, to zawsze biznes wynajdzie każdą możliwą lukę, żeby te prawa naruszyć i zapłacić jak najmniej. I tak jest w każdym kraju.
„Większość produkcji odzieży odbywa się w warunkach, które pozostawiają wiele do życzenia, więc firmy muszą udowodnić, że nie robią tego tak jak pozostali.”
Co możemy zrobić żeby poprawić przedstawioną w raporcie sytuację? Na co powinni zwracać uwagę projektanci, a na co konsumenci?
Ja wymieniłabym tu jeszcze kilku innych aktorów oprócz projektantów i konsumentów.
Na barki projektantów łatwo jest złożyć bardzo dużo. Pracując z nimi w ramach programu Modnie i Etycznie, proponowaliśmy im certyfikowane ekologiczne tkaniny, taką kolejność zamówień, żeby dostawcy mieli czas na realizację bez nadgodzin, stwarzanie stabilnych miejsc pracy, myślenie o kolejnym sezonie z odpowiednim wyprzedzeniem. Ale to nie projektant tworzy politykę handlową firmy. Projektanci są w stanie bardzo szybko wymyślić nowe rozwiązania, ale to firma już na etapie strategicznego planowania musi im określić właściwe zadania.
Sam konsument też całej sprawy nie rozwiąże. Nasze akcje pokazują, że firmy boją się decyzji konsumentów i boją się utraty konsumentów. Chodzi więc o mądre kupowanie, którym pokazujesz, że doceniasz tych którzy produkują w sposób uczciwy i ich nagradzasz swoimi zakupami. Na pewno nie brakuje takich konsumentów. Jednak nie lubię mówić, że to na konsumentach leży cała odpowiedzialność za zmianę, albo że na projektantach, bo odpowiedzialność jest na nas wszystkich, choć mamy różne role do odegrania. W idealnym świecie chodzi o przewartościowanie, w którym konsumenci i pracownicy przestaliby pozwalać na to żeby zarobki właścicieli korporacji były dramatycznie większe od ich własnych. Bo ten podział jest po prostu niesprawiedliwy.

Ania wraz z panią Beatą Chwiesiuk, założycielką firmy Bialcon i z dziennikarką Karoliną Sulej podczas debaty w ramach Święta Odpowiedzialnego Kupowania, zdjęcie Jacka Grymuzy z archiwum FKO
W wywiadach zadaję pytanie o wybór między działalnością charytatywną, lub w NGO, a prowadzeniem odpowiedzialnego społecznie biznesu. Pytam o różnice takich działań i o to co spowodowało, że wybrałaś taką drogę do zmian?
Kiedy słucham ludzi, którzy zmagają się z prowadzeniem własnego biznesu w Polsce, szczególnie biznesu odpowiedzialnego społecznie to wydaje mi się, że praca w NGO- sie jest wręcz łatwiejsza, ale dla mnie nie było wyjścia, tak szybko związałam się z PAH, potem z FKO i CCP i mnóstwem innych organizacji. Wiem, że to jest to co potrafię robić: edukować, pisać o tym co dla mnie istotne- czyli o prawach człowieka i przekonywać do tego innych ludzi. Kiedy zaczynałam to organizacje pozarządowe były jedyną możliwością żeby działać w tym kierunku, wtedy nie było w Polsce etycznych marek, ani firm odpowiedzialnych społecznie. A świat NGO jest pochłaniający, jest wciąż tyle do zrobienia.
„W idealnym świecie chodzi o przewartościowanie, w którym konsumenci i pracownicy przestaliby pozwalać na to żeby zarobki właścicieli korporacji były dramatycznie większe od ich własnych. Bo ten podział jest po prostu niesprawiedliwy.”
Spotykam się z opinią, że etyczna moda to po prostu jeden z wielu sposobów na sprzedanie produktu… Co Ty na to?
Każdą ideę można sprowadzić do korzyści kogoś kto tą ideę promuje. Spotykamy się nawet z zarzutami, że nasze akcje edukacyjne w ramach FKO są powodowane tylko chęcią zysku. Oczywiście ja dostaję pensję za swoją pracę, co więcej uważam, że mamy do tego święte prawo. Problem jest z tym gdzie te pieniądze się kumulują i czy na pewno każdy otrzymują godną płacę. Każdy może wykorzystać ideę etycznej mody do swoich korzyści, ale konsument może to łatwo sprawdzić. Jeżeli ktoś nie sprawdza co kryje się za oznaczeniami na odzieży, czy za ‘zielonym listkiem’ faktycznie stoi jakiś certyfikat, to ten ktoś najwyraźniej chce być oszukany. Ten kto wie czego szuka i z jakiego powodu tego szuka to wie jak to sprawdzić i to wcale nie jest trudne. Większość produkcji odzieży odbywa się w warunkach, które pozostawiają wiele do życzenia, więc firmy muszą udowodnić, że nie robią tego tak jak pozostali. Myślę, że wykorzystywanie idei jedynie do promocji zostanie wyregulowane przez rynek, bo konsumenci się na to nie nabiorą. Choć mamy przykład PRowych akcji jak Conscious Collection H&M, który tworzy sobie wizerunek pioniera etycznej mody. Tak naprawdę dotyczy to raptem kilku produktów w morzu ich całej produkcji. Doskonale o tym wiem ja, wiesz Ty i jeszcze kilka innych osób, ale jeśli ktoś szuka wymówki do wygodnych zakupów w H&M to organiczna bawełna będzie jego wymówką. To kwestia autorefleksji.
Rozumiem, że nie każdy ma czas wertować raporty, kupować drogie ubrania marek etycznych. Dlatego namawiam do wspólnego wpływania i naciskanie na liderów przemysłu poprzez podpisywanie petycji. To można robić zawsze bo zmiana potrzebuje działania z naszej strony. Jeśli do tego jeszcze jesteś w stanie kupować etyczne marki to rób to!
Na koniec powiedz, jak radzisz sobie z cynicznymi uwagami, że działania na rzecz społecznie odpowiedzialnego biznesu, to tylko próba uciszenia swoich wrzutów sumienia?
Mi żal ludzi, którzy tak tłumaczą świat. Też mam problem, jak na taki atak odpowiedzieć. Dla mnie takie uwagi może wypowiadać ktoś, kto zrezygnował z próbowania zmieniania rzeczywistości i chce mi wytknąć moje egoistyczne pobudki, żeby mi też było źle. Moja odpowiedź jest taka, że tak jestem egoistką i chciałabym żyć w lepszym świecie. Można uznać to za naiwne, nawet głupie i obrzucić mnie różnymi epitetami, ale na prawdę gdybym miała wybór i wpływ na losy świata to chciałbym go zmienić. Nie wiem czy zrobiłabym to dobrze, ale mam takie marzenie. I myślę, że bardzo wielu ludzi je ma. Wyrzuty sumienia to nie jest dobra motywacja, ale mogą pomóc nam wyciągnąć wnioski z tragedii, które mają miejsce. Trzeba przeanalizować czy chcę dalej się przyczyniać do obecnej sytuacji, czy uważam że świat musi być tak zbudowany? Bo jeśli zgadzam się, że tak, to chyba coś jest ze mną nie w porządku. Jedna osoba nie zmieni świata, ale największe ruchy rewolucyjne rodziły się z małych grup, które w coś wierzyły. Wolę wierzyć w to niż w to, ze świat jest z gruntu zły.