Follow me:

Alfa Omegi – inspiratorka procesów, doświadczeń i spotkań

Alfa Omegi – inspiratorka procesów, doświadczeń i spotkań

Alicja Wysocka, inicjatorka Alfa Omegi działa w nieznanych dla siebie miejscach, próbując przełamać bariery kulturowe i zdobyć zaufanie lokalnej społeczności, aby wspólnie tworzyć. Przeczytajcie historię, która opowiada jak i dlaczego powstały buty w nieformalnych osiedlach w Nairobii i Rio de Janeiro.

Skąd wzięła się Twoja nazwa i co oznacza?

Zapytano mnie o to jak byłam w Brazylii. Tam dla niektórych było oczywiste, że to odniesienie do Boga, który jest alfą i omegą. Dlatego zaczęłam opowiadać o innym kontekście, czyli Warsztatach Omega. Założyciel grupy, Roger Fry, chciał zatrzeć granicę między sztuką użytkową, a taką przeznaczoną do galerii. Grupa ta wychodziła z założenia, że artyści mogą nie tylko projektować i produkować, ale także sami sprzedawać swoje prace. Podpisane logiem grupy miały zwracać uwagę na sam obiekt, a nie na renomę ich autora. Za sprawą malarki Vanessy Bell, to ubrania stały się głównym źródłem utrzymania grupy.

W mojej pracy pozwalam sobie na niedopowiedzenia i nieporozumienia. Nie jestem projektantem, który swoją konkretną wizję realizuje od a do z. Chodzi o to, co wynika ze współpracy osób z różnych kultur i rzeczywistości. Stąd często zamiast rysować projekt, opowiadam o nim. Wówczas osoba, z którą działam ma również wpływ na ostateczny kształt wizualny naszej współpracy.

Jeśli nie projektantką, to jak można Cię nazwać? Multidyscyplinarną artystką?

Nie lubię nazywać siebie artystką. Ostatnio starszy pan pracujący w administracji w Cepelii, kiedy poszłam tam na research odnośnie spółdzielczości, zapytał czy nie jestem inspiratorką. Bardzo mi się to określenie spodobało. Dla mnie ważne są: proces, doświadczenie i spotkanie. Zawsze miałam problem z autorytetami, kwestionowałam to kogo mamy się słuchać i kto definiuje kto jest autorytetem, a kto nie. Objawiało się to od najmłodszych lat w szkole, czy podczas współpracy z innymi artystami i instytucjami. Tak na marginesie, to marzy mi się rewolucja polskiego systemu szkolnictwa. Dla mnie zdanie i wrażliwość szewca ze slamsu jest tak samo ważne i ciekawe jak zdanie powszechnie uznanego artysty. Chcę żeby ten dialog był równy i dlatego też każdy z twórców był podpisany pod tym projektem.  Świat sztuki działa na takich samych zasadach jak firma – nazwisko artysty działa jak logo. Stworzyłam więc coś na kształt marki, ale gram z jej formą nazywając ją Alfa Omegi, bo nie jest alfą i omegą, a jej działania to często metody prób i błędów.

To opowiedz czemu zdecydowałaś się tworzyć akurat ubrania i buty?

Ubranie dotyczy nas wszystkich, czy tego chcemy, czy nie – wstajemy rano i musimy się ubrać. Ubiór ma duży wpływ na nasze samopoczucie, ale też to co decydujemy się założyć wynika z tego jak się czujemy. Ubranie wydaje mi się interesujące, bo może być i sztuką wysoką i użyteczną. Angażowanie ludzi do ich produkcji może być też pożyteczne społecznie. Nie potrafię zamknąć się w pracowni i tworzyć abstrakcyjnych światów, choć czasem bardzo bym chciała. Lubię za to reagować na zastaną sytuacje.

Ubrania zrobiłyśmy razem z  krawcową, która ma swój warsztat w faweli – slamsie w Rio de Janeiro. Powstały leginsy, koszulki i tuniki. Napisy na ubraniach są wynikiem warsztatów kaligrafii wokół praw człowieka, które przeprowadziłam z dziećmi i młodzieżą w różnych fawelach w Rio de Janeiro. Dla uczestników  warsztatów zrobiłam koszulki z napisami z karty praw człowieka, które wcześniej dzieci wymalowały na kartkach, m.in. Direito a vida – Prawo do życia. Dochód ze sprzedaży ubrań  wspiera te i inne warsztaty edukacyjne w fawelach. Mam nadzieje, że projekt będzie żywy, a krawcowa czeka na dalsze zlecenia.

Opowiedz więcej o celu swojej pracy. Na swojej stronie deklarujesz, że działasz inaczej niż duże firmy. Powiedz czemu stawiasz się w opozycji do nich?

Chodzi mi o podejście fair trade i ludzkie traktowanie pracowników. Jakbym mogła to cały czas tylko siedziałabym z nimi na miejscu i robiła wspólnie rzeczy. Zawsze będąc w Afryce czy Brazylii robię mnóstwo rzeczy na raz, ale jak najwięcej czasu chcę spędzać w warsztacie.

Co ekscytuje Ciebie w tym, że Wasza komunikacja jest nieudolna?

Podróże pomagają oderwać się od przyzwyczajeń, schematów myślowych, które usypiają czujność. Wyprawy stawiają nas w sytuacji niewygodnej, pozwalają zobaczyć rzeczy inaczej. Te buty to wynik komunikacji ludzi z dwóch diametralnie różnych kultur. Wyglądałyby inaczej gdybym pochodziła z miejsc gdzie działam, albo gdybym potrafiła płynnie mówić w języku suahili. Cieszę się, że szewc zaczął robić też te same buty dla społeczności Mathare, bo na co dzień zajmuje się wykonywaniem czarnych butów dla uczniów, które są elementem szkolnego mundurka.

Do Rio pojechałam sama, bez wsparcia finansowego na zrealizowanie projektu. Spędziłam tam trzy miesiące i z wielu powodów było to trudne. Przeżyłam bardzo ekstremalne stany podczas moich podróży, często oznaczały walkę z własnymi słabościami. Oczywiście to by nie miało miejsca, gdybym przyjechała tam w celach jedynie turystycznych. Mimo tego, że dużo podróżuję, to szok kulturowy był duży i połączenie tych światów przez współpracę było trudne, ale intrygujące. To było jak lądowanie na innej planecie: nie znając języka, poruszałam się po niebezpiecznych miejscach. Prowadziłam warsztaty w trzech fawelach oraz w Muzeum de Arte Rio i w schronisku dla nastolatek. W fawele zostałam wprowadzona przez osoby stamtąd, przez „ludzi wzgórz”, bądź „ludzi betonu”, czyli z miasta, ale którzy znali kod poruszania się. Później zaczęłam robić to sama. Slumsy w Rio to ewenement w skali świata, bo znajdują się również w centrum miasta. Prawie każda fawela jest pilnowana przez inny gang narkotykowy. Wchodzi się przeważnie wąskimi schodami, a ich wejścia pilnują najczęściej niepełnoletni chłopcy ze spluwą i krótkofalówką. Pracują dla gangu, zwabieni łatwym zarobkiem. Krawcowa po naszym spotkaniu często odprowadzała mnie do wyjścia z faweli. Na szczęście nie miałam przykrych sytuacji, mimo, że nigdy nie widziałam takiej ilości broni w tak krótkim czasie i czasem czułam jak pot spływa mi po plecach.

Twoje prace nie kończą zamknięte w galerii tylko mają bardzo namacalny wpływ na rzeczywistość, mają swoje dalsze życie. Powstają na styku kultur, które inaczej może by się nigdy nie spotkały. Co Cię pcha do takich działań?

Miałam potrzebę postawienia się w ekstremalnej sytuacji, udowodnienia sobie własnych możliwości sprawczych na obcym gruncie. Było sporo ciężkich momentów, szczególnie w Brazylii, gdzie dopiero po miesiącu udało mi się zrobić pierwszy warsztat. Jest tam duża nieufność do ludzi spoza Brazylii czy spoza faweli. To dlatego, że jest dużo osób, które dostają grant i znikają nie kończąc projektu, zostawiając społeczność w tej samej sytuacji co przedtem. Mi udało się przeprowadzić warsztaty kaligrafii i praw człowieka, podczas których okazywało się, że ludzie nie wiedzą jakie mają podstawowe prawa, oraz wesprzeć działalność małego warsztatu krawieckiego w faweli. Ubrania można zamówić na stronie i fanpage’u oraz w galerii „Czułość” w Warszawie.

Na zakup tych rzeczy prawie każdy może sobie pozwolić. Zdarzało się, że niektórzy stawiali buty na półce jako artefakt, a ja właśnie lubię kiedy są używane, schodzone, kiedy są w dialogu. To jest super, że ktoś je nosi, inni to widzą i może być to początek opowieści, która powędruje dalej. Można je zamawiać na wymiar na stronie i fanpage’u, a wybrane modele są dostępne w sklepie Amakuru w Warszawie na al. Solidarnośći 101. Dochód ze sprzedaży wspiera fundusz stypendialny Fundacji Razem Pamoja, która ma za cel zapewnienie nauki najlepszym uczniom ze slamsu Mathare w dobrych kenijskich liceach.

Pracuję teraz nad następnym projektem, marzeniem które przyszło podczas pierwszego mojego przyjazdu do Nairobi, żeby stworzyć spółdzielnię pracy artystycznej w slamsie Mathare. Jest tam mnóstwo kobiet czy mężczyzn, którzy siedzą bezczynnie w domach i właśnie dla nich chciałabym dać możliwość udziału w warsztatach, gdzie będziemy się razem uczyć różnych rękodzielniczych technik, szycia, robienia na drutach, szydełku, wzorów na materiały. Będą uczyć miejscowe kobiety, które tam poznałam i cieszę się bardzo, że to da im możliwość uczciwego zarobku. Projekt realizuje w kolaboracji z Fundacją Razem Pamoja.

 

Skomentuj