
Ile powinny kosztować ubrania? – wywiad z Transparent Shopping Collective
Parę dni przed otwarciem ich pierwszego butiku na Mysiej 3 w Warszawie rozmawiam z Agatą i Martą o wartościach, które połączyły cztery młode osoby w dwie marki i jeden kolektyw TSC. Markę Balagan tworzą: Agata Matlak-Lutyk, Hanna Ferenc Hilsden, a Elementy: Marta Garbińska i Bartosz Ladra
Będziemy rozmawiać o dość rewolucyjnym modelu działania, który połączył Wasze marki w kolektyw. Z czego on się bierze?
Agata Matlak- Lutyk: Chcemy skrócić dystans pomiędzy producentem, a konsumentem. Konsument decyduje w jakie firmy chce inwestować, ma dość łatwy dostęp do pewnych informacji na temat łańcucha dostaw, w wypadku TSC nawet bardzo łatwy, bo informacje o naszych produktach są ‘na wierzchu’. Dla naszego klienta jest to ważne, jest to dla niego wartość dodana i on chce wspierać odpowiedzialnie działające firmy. Konsekwentnie idziemy pod prąd, sytuacji która dominuje na rynku mody w Polsce i na świecie, ale też bez agresji. Nie jesteśmy ortodoksyjni. Konsument musi być świadomy, że swoim zakupem daje zieloną kartkę danemu przedsiębiorcy, że zgadza się, że dany sposób prowadzenia biznesu jest w porządku. Niestety, część nawet nie ma ochoty zawracać sobie głowy tym, jak te ubrania powstają i za jaką cenę, bo przecież na zakupach pierw realizujemy swoje potrzeby i chcemy mieć świetny ciuch, a świadomość przychodzi później.
Marta Garbińska: Nasza idea transparentności ma zasiać ziarno ciekawości. Ludziom zaczyna zależeć kiedy wiedzą. Więc zakładamy, że konsumenci po spotkaniu z ideą przejrzystego modelu biznesowego jak nasz, zaczną bardziej krytycznie podchodzić do zakupów. Przeciętny konsument w Polsce na razie tego nie robi, raczej cieszy go niska cena.

zdjęcie z kampanii marki Balagan, żródło: http://balagan.finwal.pl/
Planujecie stworzenie większej społeczności?
A.M.L.: Teraz trwa poligon doświadczalny. Koncept jest na razie dość młody, bo działa od sierpnia 2015 i na razie doświadczamy tego na własnej skórze. Sporo czasu nam zajęło zbudowanie zaplecza dla naszych firm i kolektywu. Kolektyw na razie jest obliczony na nasze dwie marki i nie mamy inwestorów, ani sił przerobowych, które umożliwiłyby nam dalszy rozwój. Chcemy żeby dołączały nowe marki, platforma docelowo ma być multibrandem.
M.G.: Na razie zgłaszają się do nas osoby, które dopiero chcą założyć markę. Do tej pory nie zgłosiły się do nas marki, które już na rynku działają i nie dziwi nas to szczególnie, bo to by od nich wymagało sporych zmian w biznes planie.
Czy to aż takie spore zmiany? W zasadzie chodzi tylko o ogólne ujawnienie kosztów i wysupłanie 3% na działalność charytatywną…
M.G.: To 3 do 5 procent, nie wydaje się dużym problemem. Wydaje nam się, że problemem jest ujawnienie na jakich pracuje się marżach. Bo np. szyjesz za 20pln z materiału za 20pln produkt, który sprzedajesz za 300pln.
Myślicie, że projektanci boją się przejść na transparentny model prowadzenia biznesu, bo to odstraszyłoby ich klientów?
M.G.: Chyba po prostu markom nie wydaje się to atrakcyjne, ani potrzebne, bo nie przynosi zysków.
Jakie są marzenia związane z TSC? Chyba nie ma innego transparentnego multibrandu na świecie?
A.M.L.: Nie ma czegoś takiego. Są marki, które mają jakieś elementy składowe z naszej strategii, czyli albo transparentność (np. Honest by), albo ujawniają płace pracowników (np. Everlane), albo wspierają organizacje charytatywne (np. TOMS), ale nikt nie łączy tego w unikatową całość jaką jest TSC.
…czyli to świetny pomysł na innowacyjny biznes?
M.G.: Tak, ale my na razie nie jesteśmy gotowi na zwiększenie zasięgu. Nie mamy na razie takiego kapitału, ani tak dużej produkcji, żeby wejść na więcej rynków niż Polski.
Ok, więc wracając do tu i teraz: jaką inicjatywę wspiera mój płaszcz z kolekcji Elementy?
M.G.: Kupując on-line, czy w bezpośrednio od nas w atelier, lub targach masz do wyboru jedną z 3 inicjatyw…jeśli ktoś nic nie wybiera, to po prostu na koniec każdego kwartału rozdzielamy pieniądze z tych zakupów po równo pomiędzy organizacje.
Czy informujecie o postępach w rozwoju akcji charytatywnych jakie prowadzą wspierane przez TSC organizacje?
M.G.: Nie informujemy na razie, ale mięliśmy taki feedback od Moniki z Ghany, że ostatnia nasza wpłata pokryła 80% jej miesięcznego budżetu.
To spore osiągnięcie, a czy będziecie robić bardziej szczegółowy diagram?
A.M.L.: Nie. Przed rozpoczęciem działalności rozważaliśmy różne drogi. Mógłby to być bardzo szczegółowy opis, ale z naszych obserwacji wynika, że konsumenci w sieci nie chcą i nie mają czasu na czytanie długich elaboratów. Więc postawiliśmy na syntetyczną informację, a nie litanię, której nikt nie skończyłby czytać.

zdjęcie z kampanii marki Elementy; fotografia: Monika Kmita, stylizacja: Dorota Magdziarz, model: Vin Milton, grafika: Kamila Mitka, retusz: Nelly Partyka, scenografia: Kasia Rysiak
Czy można dostać litanię od TSC jeśli ktoś bardzo chce?
M.G.: Jeszcze nikt nie poprosił!…czasem nawet klient nie zaznacza inicjatywy jaką chce wspomóc. Dlatego nie narzucamy się z naszymi ideami. Zdarza się przecież, że komuś się po prostu podoba nasz produkt, a nie interesuje go nasza ideologia. Poza tym wyliczając wartość produktu dochodzisz do bardzo skomplikowanych informacji handlowych i nie wiem czy to kogoś interesuje. My dajemy uproszczoną, zsyntetyzowaną odpowiedź. Taki wyraźny komunikat jakie były nasze koszty przy tworzeniu danego produktu. Np. nasze plecaki ze skóry są dość drogie, ale to wynika z tego, że materiały i szycie są kosztowne.
Myślicie, że dla klientów to jest bardziej uczciwe? Jak reagują?
A.M.L.: Reagują bardzo pozytywnie, wracają do nas i wieść o naszej działalności roznosi się pocztą pantoflową. Budujemy społeczność bardziej świadomych i odpowiedzialnych klientów, a przynajmniej takich, którzy chcą tacy być.
M.G.: Wierzymy, że każdy kto miałby możliwość zakupu porównywalnego produktu od rzemieślnika, który pracuje w Twoim mieście, albo od globalnego koncernu to chciałby wspierać lokalny przemysł. Ludzi to cieszy, tworzą się relacje. Powracamy do lokalności, zamiast anonimowości korporacyjnego świata. Moim zdaniem gdyby nasz produkt był tak dostępny jak dostępne i popularne są ubrania z sieciówek to dużo klientów postawiłoby na nasz, lokalny produkt. Dzięki otwarciu sklepu stacjonarnego w centrum Warszawy na Mysiej 3 mamy nadzieję stać się bardziej popularną marką i zmienić nawyki konsumentów.
Więc reakcja konsumentów jest świetna już od Waszego debiutu na targach Hush, a jak odbiera Wasz pomysł branża?
M.G.: Ty jesteś z branży to może nam powiesz?
No trudno mi to określić… chyba tak, że to bardzo dobry pomysł i chcieli sprawdzić na Waszej stronie diagram, a tam okazało się, że są dostępne tylko bardzo ogólne informacje. Myślę, że chcieliby zobaczyć jakie podajecie ceny materiałów i produkcji, żeby porównać to do siebie, zweryfikować i poplotkować.
A.M.L.: No tak, ale nie możemy teraz pozwolić sobie na 100% weryfikację przez jakąś zewnętrzną organizację, która dałaby nam certyfikat. To opiera się na wzajemnym zaufaniu. Podajemy adres naszej pracowni, ona jest otwarta i tu na miejscu jest szwalnia, gdzie szyjemy nasze ubrania.
M.G.: Na świecie jest sporo transparentnych i odpowiedzialnych społecznie marek jak: Honest by, Everlane, czy Patagonia…i oni są tacy super! Oni też kiedyś zaczynali, a potem stopniowo rozrastały się ich marki i coraz więcej klientów im zaufało. Teraz każdy kto zna tą markę, identyfikuje ich ze zrównoważonym projektowaniem i odpowiedzialnością za środowisko i chce kupić ich produkt, bo wyznaje te same wartości. I o to chodzi!
„to absurd, że w ofercie wielkiej marki jest tylko jedna linia, która powstaje z poszanowanie praw pracowników”
Czyli Polscy konsumenci powoli zaczną być coraz bardziej świadomi i wymagający?
M.G.: Tak, to jest globalny ruch konsumentów, którzy zaczęli zauważać związki między produktami, które kupujesz, społecznością w której mieszkasz, politykami, których wybierasz itd. Szukamy informacji o produktach, które spożywamy i chcemy mieć o nich jak najwięcej sprawdzonych informacji. Dziś powszechną wiedzą jest w jakich warunkach powstają ubrania na świecie. Duże firmy mają swoje programy fair trade, lokalnej produkcji, ale to absurd, że w ofercie wielkiej marki jest tylko jedna linia, która powstaje z poszanowanie praw pracowników. U nas powstają tak wszystkie.
A.M.L.: To jest problematyczne, żeby dać klientowi gwarancję etycznego wykonania kiedy nie szyjesz samodzielnie w swojej firmie swoich produktów. Duże koncerny mają możliwość sprawdzenia tego, ale jako mikro przedsiębiorca masz problem z uzyskaniem potwierdzonych informacji od swoich dostawców (np. tkanin), bo nie traktują Ciebie zbyt serio ze względu na mały rozmiar zamówień. Są Ci udzielane śladowe informacje, a może tylko to co chcesz usłyszeć. Dlatego my nie mówimy więcej niż robimy. Mamy tkaniny z różnych źródeł, często stokowe. Elementy wszystko szyją w Polsce, większość w pracowni na warszawskiej Pradze. Balagan szyje u podwykonawców w różnych miejscach Polski, a skóry mamy z Włoch.
A czy Waszym zdaniem ludzie w Polsce chcą być odpowiedzialnymi konsumentami? Bardziej decydują się na Wasze produkty ze względu na ideologię czy design?
A.M.L.:Myślę, że chcieliby, oceniam to na podstawie tego jak sama kupuję. Kiedy mam przypływ gotówki to mogę postawić na produkty droższe, certyfikowane, a jeśli nie to nie. I to jest podstawowy problem, że większości ludzi w Polsce nie stać na to, żeby kupować odpowiedzialnie.
M.G.: Moim zdaniem jeszcze za mało prowadzimy dyskusji na ten temat. Kiedy zapytasz o to przeciętnego konsumenta to on w pierwszej chwili będzie musiał się zastanowić jaki w ogóle ma wybór poza zakupami w marketach i sklepach sieciowych. Po chwili namysłu pewnie zdecyduje się na produkt lokalny, ale pytanie czy zastanawiamy się tak przed każdym zakupem. W Warszawie mamy dość dużo miejsc do wyboru i możliwość zakupów u projektantów, ale inaczej jest w mniejszych miejscowościach, gdzie alternatywą może być second- hand, krawcowa lub bazarek.
„To jest rozdmuchiwanie konsumpcjonizmu. Wywoływanie poczucia potrzeby posiadania coraz większej ilości rzeczy. Kreowanie takiego złudnego pomysłu na życie, że im więcej rzeczy masz tym będziesz szczęśliwszy.”
No dobrze, a co Was wkurza w tym jak funkcjonuje dziś moda?
M.G.: Mnie wkurza pranie mózgu! Wkurza mnie, że wiem, że muszę omijać szerokim łukiem wyprzedaże, bo nawet ja z całą moją świadomością i tym jak mam poukładane w głowie przepadłabym w sklepie z ciuchami. Jedyne wyjście, to nie wchodzić. Mechanizmy, które tam działają, żeby otumanić klienta są obezwładniające. Włącza się instynkt zdobywcy i kupuje się rzeczy, o których nawet wcześniej się nie myślało i w sumie kupujesz je tylko dlatego, że zostały przecenione. Denerwuje mnie cały mechanizm kreowania potrzeb i wysysania od klientów pieniędzy w sympatyczny sposób poprzez zakup rzeczy marnej jakości. Uważam, że to nie jest w porządku.

zdjęcie z kampanii Balagan, źródło: http://balagan.finwal.pl/pl/look/collection-001.html
A.M.L.: To jest rozdmuchiwanie konsumpcjonizmu. Wywoływanie poczucia potrzeby posiadania coraz większej ilości rzeczy. Kreowanie takiego złudnego pomysłu na życie, że im więcej rzeczy masz tym będziesz szczęśliwszy.
To skoro pranie mózgu już nas zmęczyło i coraz więcej marek stawia na odpowiedzialność społeczną, fair trade i tkaniny organiczne…to myślicie, że coś się zmieni? Jest odwrót od galopującej konsumpcji? A może kiedy rynek Europejski się przesyci to znajda się nowe, gdzie napędzanie machiny sprzedaży zacznie się od początku?
A.M.L.: Chyba tylko wielki wybuch mógłby to zatrzymać.
M.G.: Akcja i Reakcja! Na tym to się opiera. W opozycji do masowej produkcji i dystrybucji dóbr pojawił się ruch slow. Zawsze pojawia się jakaś grupka ludzi, którzy chcą być w opozycji do mainstreamu, z tego czasem buduje się jakiś większy ruch.
…a czy w Warszawie jest już pozytywny snobizm na bycie slow?
A.M.L.: Tak, to właśnie nasi klienci…
M.G.: … którzy są pozytywnie zaskoczeni, że można u nas na miejscu coś skrócić, czy dopasować, że nie ma korporacyjnych standardów pracy, a wszystko jest swobodne i ludzkie.