Follow me:

Spółdzielnia to nasza wspólna rzecz – rozmowa z członkiniami kooperatywy Wear.coop

Spółdzielnia to nasza wspólna rzecz – rozmowa z członkiniami kooperatywy Wear.coop

Dowiedziałam się o Was z Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie, dla której uszyłyście nerki z materiałów recyklingowych. Skąd wzięła się ta współpraca?

K.G.: Ja znam Anię Paluszek z FKO od projektu Polskiej Akcji Humanitarnej ‚Modnie i Etycznie’ z 2007 roku i od tej pory współpracujemy. Sama się od nich wtedy dowiedziałam o etycznej modzie, a teraz materiały edukacyjne FKO dodaję do zamówień klientów Maszynowni. Jako spółdzielnia wykonałyśmy nerki, z których dochód wspiera działania Fundacji.

Skąd wziął się Wasz pomysł? Znałyście przed założeniem Wear.coop?

K.G.: Znamy się ze środowiska aktywistycznego, sceny punkowej, squatów…Działałyśmy w oddolnych inicjatywach w Warszawie. Ja tworzę Maszynownię od kilku lat, gdzie szyję nerki z materiałów recyklingowych i ubrania. Miałam dość pracy w pojedynkę, szukałam nowej motywacji i kreatywnych osób. Zgadałam sięMartą, która prowadzi Te.kę i jednocześnie miała pracę, którą chciała rzucić. Teraz Maszynownia i Te.ka są projektami realizowanymi przez naszą spółdzielnię, a dodatkowo jako Wear.coop możemy wykonać zlecenia zewnętrzne i mamy przestrzeń do wspólnych działań.

E.O.: Odkryłyśmy, że nasze umiejętności się zazębiają, dopełniamy się i możemy stworzyć razem jeden organizm. Wszystko robimy samodzielnie, nie zlecamy niczego. Jesteśmy samowystarczalne. Temat spółdzielni pojawił się naturalnie, bo nasi znajomi prowadzą hostel Emma Lokal Vegan Bistro w ramach spółdzielni.

I jak się otwiera spółdzielnię?

E.O.: Po pierwsze potrzeba 10 osób. My na początek działalności dostałyśmy dofinansowanie od Unii Europejskiej, która bardzo ceni i wspiera spółdzielczość, dlatego jest teraz coraz więcej spółdzielni.

K.G.: Dofinansowanie dostałyśmy dzięki 6 miesięcznym szkoleniom Fundacji Inicjatyw Społecznych i Ekonomicznych. Fise prowadziło nas za rękę od kwietnia 2015, aż do sformalizowania naszej działalności w październiku 2015.

Jak wygląda Wasza działalność? Czy ktoś może uszyć coś u Was w pracowni?

E.O.: Najpierw myślałyśmy, że oprócz naszych projektów będziemy działać też jako fair szwalnia, ale zweryfikowałyśmy to i wiemy, że nie chcemy i nie możemy konkurować ze szwalniami w Polsce ceną, bo one oferują pracownikom minimalne stawki. Jesteśmy natomiast rozwiązaniem dla tych marek, które chcą wiedzieć, że ich pieniądze faktycznie trafiają do osób, które kolekcję uszyły.

E.O.: W tym momencie w Polsce kapitalizm wygrywa i tania produkcja jest najbardziej atrakcyjna. Mało jeszcze jest konsumentów, dla których miejsce i warunki produkcji mają znaczenie.

K.G.: Najczęściej ludzie nie mają świadomości tych tematów. Tutaj decydujemy kolektywnie i równościowo, a nie hierarchicznie. Więc kiedy przychodzi do nas zleceniodawca to wszystkie decydujemy czy chcemy to robić. Mamy możliwość odmowy, lub negocjacji żeby dla każdej z nas to było opłacalne i interesujące. Rozważamy wszystkie argumenty, aż dojdziemy do tego, że wszystkie się zgadzamy na dane rozwiązanie.

K.G.: Mamy podział obowiązków. Ja i Marta przede wszystkim projektujemy i szyjemy z polskich dzianin certyfikowanych Oeko Tex i z tkanin recyklingowych, a akcesoria rowerowe robimy z wytrzymałej kordury. Natalia projektuje i wykonuje nadruki. Emilia zajmuje się zdjęciami i marketingiem, Ania pracuje nad naszą stroną www. Dasia jest prezeską spółdzielni, wybraną w drodze głosowania, bo najlepiej odnajduje się w papierologii. Spółdzielnia to nasza wspólna rzecz, tu razem decydujemy o tym jak wszystko ma wyglądać.

Czyli to co robicie to nie tylko jest pomysł na biznes tylko na życie? Czy życie spółdzielcze lepiej wpisuje się w wasze wartości niż ‘zwykła praca’?

D.R.: Ja po 3 latach pracy w biurze na etacie miałam poczucie marnowania życia. To było czekanie na weekend wśród ludzi, którzy nie za dobrze mnie rozumieją. Oni nie zrozumieliby, że biorę jedzenie ze śmietnika nie dlatego, że mi nie starcza, tylko dlatego, że uważam marnowanie jedzenia za okropne.

M.Ż.: Ja pracowałam 6 lat w korporacji i wiem, że taka praca daje bezpieczeństwo, ale też poczucie, że czas przelatuje mi przez palce.

„Obrzydliwe jest to, że kobiety, które są pokazywane w magazynach muszą pasować do jednego kanonu”

E.O.: Dla mnie to na pewno jest deklaracja światopoglądowa. Pracowałam w prasie kobiecej jako fotoedytor więc miałam styczność z tym co nazywamy polskim rynkiem mody i dla mnie to było obrzydliwe. Obrzydliwe jest to, że kobiety, które są pokazywane w magazynach muszą pasować do jednego kanonu: muszą być białe, mieć odpowiednie wymiary i kolor włosów. Takie wizerunki kreują rzeczywistość czytelniczek, często młodych dziewcząt. Ja nie chcę uczestniczyć w kreowaniu takiego świata, który wpędza nastolatki w anoreksję i buduje chore wyobrażenia o tym jak powinny wyglądać wszystkie części Twojego ciała, jak ma wyglądać życie kobiety i że jak kupisz sobie najnowszą sukienkę Diora, to na pewno będziesz już bardzo szczęśliwa…Ja w moim życiu i pracy chcę pokazywać inne rozwiązania, inny wygląd, inne formy ekspresji. Chciałabym dla nich znaleźć przestrzeń na tzw. rynku mody.

K.G.: Ja się mocno odcinam od rynku mody. Nigdy do mnie nie trafiał mainstream. Zawsze wolałam robić niszowe rzeczy dla mniejszego grona odbiorców. Nie chciałam uczestniczyć w kreowaniu takich samych rzeczy, które jedni projektanci ściągają od drugich twierdząc, że robią wielką autorską modę. Lubię robić ubrania, ale nie lubię być częścią tego światka.

Promujecie społeczną ekonomię, nie używacie surowców pochodzenia zwierzęcego….Czy da się żyć z robienia ubrań jednocześnie namawiając ludzi do odpowiedzialnych zakupów? Gdzie Wy robicie zakupy?

E.O.: Mam nadzieję, że jak spotkamy się tu za pół roku to z całą pewnością powiem Ci, że da się. Jestem freeganką bardziej niż weganką, ale nie kupuje nabiału. kolei Ania jest członkinią kooperatywy spożywczej ‘Dobrze’współpracuje przy aranżacji ich nowego sklepu.

M.Ż.: Nie używamy niczego co pochodzi od zwierząt, ani wełny, ani jedwabiu, ani skóry. To nie jest tak, że nie kupujemy jedzenia i żyjemy poza tym światem, ale żyjemy poza nim na ile to możliwe. Ja z domu wyniosłam nawyk kupowania w lumpeksach i nie czuję potrzeby kupowania w sklepach. Wystarczająco dużo rzeczy jest w lumpexach, lub można zrobić je samemu.

K.G.: Mi się nie podoba oferta sklepów i projektantów, oprócz tego mam na tyle dużą świadomość, że w wielu sklepach nigdy nic nie kupię, bo to byłoby nie zgodne z moimi założeniami. Dlatego szyję i nie kupuję w sieciówkach, bo jestem przeciwna wyzyskowi pracowników i nie lubię korporacji. Kawa, którą pijesz to tzw. zapatystowska kawa z wolnościowych kolektywów Indian w stanie Chiapas, którzy sprzeciwiają się rządowi Meksykańskiemu i bronią się przed jego atakami. Wspierają ich anarchiści na całym świecie także poprzez sprzedawanie kawy. Jest to inna forma Fair Trade’u, bez pośredników. My kupujemy ją od kolektywu Fuegro.

Nie czuję się dobrze w kapitalistycznej rzeczywistości, ale wiem, że prawdopodobnie w moim życiu nie będę miała szansy w żadnej innej żyć.

Kasia, założycielka Maszynowni

Jaki świat budujecie dzięki swojej przyjacielskiej atmosferze pracy i oddolnej, spółdzielczej przedsiębiorczości?

M.Ż.: Na pewno budujemy Inny świat.

E.O.: Nie wierzę w zmianę całego świata, ale wierzę w zmianę w skali mikro. Mogę pracować w miejscu, gdzie robię to co jest słuszne, z osobami, które lubię i to jest dla mnie satysfakcjonująca zmiana mojego świata. Nie wyobrażam sobie, że podbijemy rynek mody, bo nie chcemy robić elitarnych produktów tylko egalitarne ciuchy dla ludzi. Pewnie to by dobrze brzmiało, gdybyśmy tutaj krzyczały o tym, że robimy rewolucję, ale ja wierzę w zmianę na drodze ewolucji. Będzie to długa i żmudna praca oparta na edukacji nowych pokoleń.

K.G.: Dla mnie to nie jest tylko kwestia naszych przyjacielskich warunków pracy, tylko niesprawiedliwości na świecie. Zależności finansowych, tego kto steruje tym światem i jakie to ma przełożenie na sytuacje polityczne, wojny, a nawet na nienawiść do uchodźców.

E.O.: Nie czuję się dobrze w kapitalistycznej rzeczywistości, ale wiem, że prawdopodobnie w moim życiu nie będę miała szansy w żadnej innej żyć. Więc jeśli muszę funkcjonować w kapitalizmie skonstruowanym w sposób, z którym się nie zgadzam, to spółdzielnia socjalna jest jedyną formą na jaką mogę się zgodzić. Pieniądze rządzą światem i ja też muszę je mieć, ale pokazujemy, że można się zorganizować na równościowych zasadach.

K.G.: To są dla nas tak fundamentalne zasady wdrożone w nasze życie od dłuższego czasu, że nawet się nad tym już nie zastanawiamy.

Skomentuj