Follow me:

5 kobiet opowiada 5 mitów fast fashion

5 kobiet opowiada 5 mitów fast fashion

Zanieczyszczeniu środowiska są winne zachłanne sieciówki? Odpowiedzialność spoczywa na każdym z nas konsumentów? Globalizacja to rozpędzona machina, którą rozkręciliśmy tak, że nie możemy już jej spowolnić? Wiele jeszcze pytań nasuwa się kiedy dochodzą nas wieści o kolejnych katastrofach w fabrykach odzieży na Dalekim Wschodzie, lub niepokojące dane o ilości tekstyliów, które piętrzą się na wysypiskach śmieci. Bacznie śledzimy te doniesienia, jednak nie zmniejsza się ilość godzin, które spędzamy w centrach handlowych. W każdym z tych zdań jest prawda, ale próżno szukać w nich rozwiązania problemów globalnego przemysłu odzieżowego. Ja szukałam odpowiedzi rozmawiając z jego przedstawicielami, czyli projektantami i product managerami. „Z naszej perspektywy – kto tam nie był, i nie pracował w Fast Fashion Business nie ma nic do powiedzenia”. W takim razie zamieniam się w słuch…

Dokładniej były to przedstawicielki, które pracują dla dużych i średnich polskich firm produkujących odzież na Dalekim Wschodzie. Wszystkie bezwzględnie chcą zachować anonimowość. Z każdą rozmawiałam na osobności i zajęło mi sporo czasu żeby je na rozmowę namówić, bo jak mówią: „środowisko jest małe i sfeminizowane. Wszyscy się znają. Gdyby ktoś skojarzył, że to ja, to mogę w sekundę stracić wszystko”. Dodatkowo „Temat jakim się zajmujesz budzi spore emocje, czy raczej sporą irytację po drugiej stronie barykady.

Mit #1 Pracownicy sieciówek nie wiedzą, gdzie szyte są ich ubrania

A: „Pracuję w branży fashion ponad 15lat od początku zajmowałam się zakupami i nadzorem produkcji na Dalekim Wschodzie, gdzie lokowaliśmy rocznie dziesiątki milionów dolarów. Znam bardzo dobrze rynek produkcji w Chinach oraz dobrze w Indiach i Bangladeszu. Wyjazd do fabryk odbywa się min 2 razy w roku max 4. Poziomy fabryk są bardzo różne. Wszystko zależy od tego kogo szukamy i jaką chcemy mieć jakość i ile zapłacić. Jest dużo fabryk szczycących się certyfikatami jakości oraz certyfikatami BSCI broniącymi etyki pracy”

B:”Pytasz czy wiem, że nasze fabryki spełniają wszystkie standardy?- my się o to nie pytamy. Nie pada ten temat na żadnej rozmowie.”

„Ja nie byłam nigdy w fabryce, ale wiem, że jeśli w grę wchodzą pieniądze nie uwierzę żadnemu papierkowi ani inspekcji, na której często trawa malowana jest na zielono.”

C: ”Moja postawa ‘niewiernego tekstylnego Tomasza’ poparta jest doświadczeniem na tyle, że nie wierzę w żadne dobre intencje firm ani w szczerość i dobre chęci dostawcy. Często oszukują na składzie surowcowym licząc na naiwność klientów i finalny większy zarobek. Uwierzę tylko wtedy kiedy będę widzieć na własne oczy proces: od uprawy bawełny przez szycie po logistykę i warunki sprzedaży. A aktywność marek w tej kwestii uważam za świetną, ale traktuję w kontekście marketingu. Szlachetne to acz wybiórcze i jakoś nie mogę przestać myśleć o reszcie produkcji w Kambodży czy Pakistanie. To jak wegatarianizm z wcinaniem ryb i hejt na futra wytupywany w skórzanych butach.”

B: ”Firma zanim podejmie współpracę z podwykonawcą wysyła mu listę warunków, które fabryka musi zagwarantować. Teraz pracuję w firmie gdzie taki dokument ma kilkadziesiąt stron, ale w mojej poprzedniej firmie to były raptem 3 strony. Tak naprawdę to rodzaj alibi dla firmy, która zleca produkcję, bo gdyby do czegoś doszło to mówimy wtedy, że wina nie leży po naszej stronie, bo przecież zapewniano nas, że wszystko jest ok.”

D: ”Byłam raz w Bangladeszu i Indiach i powiedziałam, że nigdy więcej nie chcę tam jechać. Liczyłam się z tym, że zostanę zwolniona jeśli tego odmówię. Projektanci są w Chinach średnio co 3-4 miesiące na dwa tygodnie. Jedziesz tam, żeby usprawnić produkcję: musisz szybko obejrzeć wzory i nanieść zmiany w kroju, wykończeniu, dodatkach. W Bangladeszu jest tak, że na ogrodzeniu lotniska ‘wiszą’ ludzie i obserwują jak przyjeżdża po Ciebie samochód z kuloododpornymi szybami. Ten samochód wiezie Cię pod same drzwi hotelu, którego strzegą ochroniarze z bronią, bo tam niestety ‘opłaca się’ porywać cudzoziemców. Fabryka wygląda jak miasto otoczone murem z drutem kolczastym, wokół tego są slumsy. Nikt Ci nie pokaże tej części gdzie wszyscy pracują, Jesteś prowadzona przez pomieszczenie gdzie pracuje spokojnie i w porządku kilka osób, ale Ty wiesz, że prawdopodobnie za tą salą mieści się coś zupełnie innego. Na spotkanie wchodzisz do showroomu, czy biura właściciela, które jest klimatyzowane i luksusowe niczym Hilton. Takie różnice w Polsce są niewyobrażalne. Nawet jakby porównać magazyn polskiej szwalni z gabinetem szefa to nie będzie nigdy tak kolosalnej różnicy. W Polsce z mojego doświadczenia jest to tak, że jeśli szwalnia nie ma pieniędzy to zazwyczaj właściciel też nie. Tam to jest różnica niczym między Bogiem, a podwładnymi. W showroomie poznajesz syna właściciela, który nazywa się np. Lincoln i prawdopodobnie studiował w najlepszych szkołach biznesowych na świecie. Jednak dla niego nadal podział kastowy jest najbardziej naturalny pod słońcem. Właściciele fabryk i ich rodziny są świetnie sytuowane.”

E: ”Jechaliśmy z właścicielem fabryki na spotkanie i po drodze zatrzymaliśmy się na światłach w tej białej ‚beemwicy’ wyklimatyzowanej tak, że aż jest Ci zimno i nagle puka ktoś do szyby…zauważyłam też, że tam wszyscy w samochodach automatycznie zamykają drzwi. Teraz wiem dlaczego. Więc to była kobieta z dzieckiem na ręku. Przykładała ręce do szyby i wkładała dziecku palce do buzi. Po chwili po drugiej stronie szyby puka siwy pan i przystawia do szyby laleczkę zrobioną z trawy, którą chce sprzedać. Hari mówi, żeby nie zwracać uwagi i zaraz już ruszamy. Przejechaliśmy niecały kilometr by podjechać pod śnieżnobiały marmurowy hotel i otworzyły się przed nami gigantyczne złote wrota.”

Mit #2 Firmy robią co sezon coś nowego

A: „Producenci w Chinach zazwyczaj pracują dla znanych marek na świecie więc też interesują się trendami i starają się dostarczać klientowi jakąś bazę do pracy w tym zakresie. Mam na myśli bazę dodatków, materiałów, będącą  dużym supportem dla projektantów.”

E: „W dzielnicy Noida są całe uliczki zajęte przez producentów apaszek, ciuchów, albo biżuterii. Prawie każde spotkanie w showroomie producenta w Indiach, w którym uczestniczyłam zaczynało się od wspomnienia, że „dla Zary robimy to i to”. Oni wiedzą, że my zamówimy to samo tylko w innych kolorach. Moja firma zamówiła 3 apaszki Zary”.

D: ”Pracując dla dużej międzynarodowej korporacji zrozumiałam, że liczy się przede wszystkim wyżyłowana cena i bycie bardzo na czasie z tym co robią inni. Bo i my i konkurencja szukamy tego, co będzie najlepiej się sprzedawało w następnym sezonie. Oczywiście nigdy się nie wie kiedy jest TEN odpowiedni moment, bo może być tak, że wprowadzisz jakiś model za wcześnie. Tymczasem jako projektant w Polsce wiesz, że nie musisz szukać nowinek , bo wystarczy powtórzyć to co znajdziesz na Instagramie marki niedostępnej w Polsce o podobnym profilu do Twojej. Możesz nawet skopiować Zarę, bo nasz odbiorca nie pcha się po nowe rzeczy”.

B: ”Jeździmy na tzw. shoppingi do Mediolanu, Nowego Jorku, Berlina, Paryża i Londynu na trzy dni chodzenia po sklepach. Robimy to z rocznym wyprzedzeniem i kupujemy ubrania, które zaadoptujemy jako wzory do naszej następnej kolekcji. Kupujemy rzeczy na printy i na wzory form. Przywozimy to do Polski i opracowujemy.”

E: ”W naszej firmie wszyscy wiedzą, że jesteśmy dwa lata za trendami jak nie dalej, ale i tak nasza klientka się edukuje, zmienia i unowocześnia. Na każdym rynku trzeba sobie znaleźć niszę i np. nasza firma zarabia najlepiej na dużych rozmiarach.”

Mit #3 Made in China znaczy tanio

A: „Cena zależy od ilości zamówionej oraz wymaganych standardów jakości. My pracujemy na Arcadia Standards i poziomie AQL 2,5 (Acceptance Quality Limits) to międzynarodowy system określający ile i jakich błędów może być w pobranej próbie (oznacza to, że dopuszczone jest do 2,5 wadliwych produktów na 100, czyli 2,5% z całej partii). Wielkość próby sprawdzanej  zależy od wielkości zamówionych sztuk przy danym poziomie jakości. Jeśli fabryce w wymaganiach jakościowych podaje się wymagany poziom AQL oznacza to wyższy pietyzm i cenę. Zatem to jaką jakość otrzymamy zależy od tego czego my wymagamy. Jeśli wymagamy ceny poniżej 1,5 usd za t-shirt nie oszukujmy się, że to będzie pięknie.  Za wszystko trzeba zapłacić.”

A: „Rynek produkcji mocno się rozwinął. Chiny zaczęły się specjalizować w produktach bardziej premium, a Bangladesz w dużych ilościach prostych produktów w niskiej cenie. Bangladesz jest jak Chiny sprzed wielu lat, ale ten rynek uczy się szybko. Duże zamówienie to znaczy 100 tysięcy sztuk na model w danym kolorze. Pamiętam jak jeszcze ponad 10 lat temu napisałam do Chińczyka, że produkt, który nam przysłano jest w innym odcieniu czerni niż zamawiałam. On na to odpowiedział mi: remember black is always black …no cóż szybko się dowiedział, że czerń ma dużo odcieni, bo kosztowało go to powtórzenie produkcji.”

E: ”Byłyśmy w Dżajpurze 3 dni i tam kiedy moja szefowa np. wymyśliła sobie sukienkę, ja robiłam szybko projekt i oni po 3h mieli już odszyty wzór, w tym kolorze, który chcemy i z takim haftem jaki chcemy. To bardzo działa na taką klientkę jak moja szefowa.”

„Mam wrażenie, że mamy ogromny wpływ na to ile zarabiają pracownicy fabryk, bo przecież naciskamy, żeby mieć jak najniższe ceny”

B: ”Negocjacje są ostre. My ciągle mówimy, że za drogo, a oni wymyślają czy zejść z jakości, czy uprościć krój. Targujesz się o każde 10 centów, a ja nie wierzę, że właściciel fabryki schodzi ze swojej marży. Na pewno z jakości tkaniny i szycia, co oznacza, że prawdopodobnie zleci to do szycia komuś innemu, najtaniej jak się da. Zresztą tam się jeździ po to żeby było jak najtaniej. Nikt by nie jeździł gdyby się dało uszyć tak tanio w Polsce. Dzięki temu możemy nałożyć marże na produkty z Indii i Bangladeszu. Przy Chinach to już nam się nie kalkuluje.”

D: ”Według mnie z ekonomicznego punktu widzenia, te państwa dopiero się dorabiają. Gdyby nagle doszło do tego, że ich fabryki nie mogłyby produkować tak tanio to cała gospodarka stanęłaby w miejscu. Gdyby pracownik tam miałby zarabiać z 2 razy więcej to nasze ubrania też by zdrożały. Ale na pewno znalazłyby się fabryki, które nie podniosłyby tych pensji, albo firmy, które chciałyby zachować niskie ceny ubrań więc przeniosłyby się z produkcją do innego, tańszego kraju jak np. Myanmar czyli Birma. Wiem to z pierwszej ręki, bo rozmawiałam na targach Asia Expo z biznesmenem z UK, który zrzeszał fabryki w Myanmarze i organizował tam produkcję i on mówił wprost, że jego biznes się rozwija dzięki temu, że producenci wycofują się z Chin, bo tam wzrosły zarobki pracowników i działają prężnie związki zawodowe. Chiny robiły tanie ubrania przez dekady, teraz kolejne pokolenia Chińczyków wysłały swoje dzieci na studia do Europy i ich dzieci odkryły, że można żyć inaczej i nie chcą żyć jak ich rodzice. Więc firmy, które chcą oferować najtańszy produkt i wygrać tym rynek przenoszą produkcję z Chin gdzieś indziej. Ciężko jest to zatrzymać, bo wszyscy chcą kupować tanio i jak najwięcej. Trzeba by było coś zrobić z naszym zachodnim społeczeństwem. Tymczasem społeczeństwa bardzo świadome i wykształcone nadal bezmyślnie kupują ogromne ilości tanich produktów.”

Mit #4 Świadomy konsument

D: „Nie wiem czy coś się a tu zmienić, bo zadaniem korporacji jest utrzymanie korporacji. Moim zdaniem jedyną szansą na zmianę jest zmiana konsumenta, skoro konsument wydaje na rzeczy wartościowe duże kwoty, to znaczy, że uważa ubrania za coś taniego i bezwartościowego, a przecież to też jest praca, czas i pieniądze wielu osób. Dlaczego ludzie rozumieją, że projektant, który projektuje nowe auto musi zarabiać, że samochód jest zrobiony z materiałów, które kosztują, a nikt nie patrzy tak samo na ubranie? Przecież uprawa i surowiec kosztuje, wykształcony konstruktor kosztuje, materiał kosztuje, zatrudnienie ludzi w fabryce kosztuje…a ubrania kosztują tyle co zestaw w Macdonaldzie. Każdy poszedłby do droższej, bardziej odpowiedzialnej fabryki, gdyby wiedział, że klient to kupi. A klient chce co miesiąc nową tanią bluzkę.”

D: ”Moim zdaniem to jest miejsce gdzie sami się zaprowadziliśmy i ciężko będzie stamtąd wyjść. Ty i ja może nie potrzebujemy mieć bluzki za 10 złotych. Wiele osób uważa, że ważne rzeczy w życiu są drogie: studia, samochód, przedszkole, a jedyne co można mieć od ręki żeby się pocieszyć bez większego kosztu to właśnie ubrania. Tak nie powinno być, ale jak teraz mamy wszystkich od nowa nauczyć, że rzeczy mają kosztować więcej? Co z tego, że ktoś miałby ubrania lepszej jakości czy z organicznych surowców, jeśli one byłyby droższe. Żadna korporacja w to nie zainwestuje nie mając pewności, że ich klienci to kupią. ”

B: „Czy wprowadzenie płacy minimalnej przez wspaniałomyślnych „białych ludzi” po katastrofie w Rana Plaza faktycznie pomogło najbiedniejszym? Czy ludzie wykrzykujący wielkoduszne hasła wiedzą, że w związku z podwyżką połowa ludzi straciła pracę i zarabia na ulicy, a reszta i tak musi wyrabiać tą samą normę? Wcześniej zatrudniano ludzi nawet do zamiatania nitek z podłogi, a teraz wiele ludzi straciło zatrudnienie. Kupcy nie podniosą cen zakupu, wręcz przeciwnie co roku przyjeżdżają i oczekują obniżek o kolejne centy! Sam klient zmusza ich do obniżania cen sprzedaży. Musieliby jeszcze ci sami „biali ludzie” ustawić stawkę minimalną za cenę koszulki. Po nacisku na Bangladesz zaczęto przenosić produkcję gdzie indziej – Wietnam, Kamboża, Sri lanka – zawsze znajdzie się kolejne biedne państwo gdzie stawka cła będzie zerowa, a ludzie będą chętni do pracy.”

D: „Nie oszukujmy się oprócz tego, że są ludzie, którzy idą do znanych, dobrych firm i stawiają na jakość i design to przecież większość z nas chce tanich szmat. Ludzie w UK kupują masę rzeczy przez internet. Większość tego potem ląduje w charity shops. Standardem jest to, że w piątek po pracy idę kupić sobie strój na imprezę. Tak samo w nocy ulice Londynu są usłane tanimi butami wyrzuconymi po jednym wyjściu…”

„Każdy poszedłby do droższej, bardziej odpowiedzialnej fabryki, gdyby wiedział, że klient to kupi. A klient chce co miesiąc nową tanią bluzkę”

Mit #5 No Future

D: „Moje osobiste podejście jest takie, że estetyka rzeczy powinna zejść na dalszy plan. Teraz jest modne wszystko i to jest moim zdaniem moment, że powinno się myśleć JAK, a nie CO. To jest moim zdaniem droga, którą powinien pójść design. Tu jest rola projektantów: jak zaprojektować linię czy sieć produkcyjną żeby było to opłacalne, sprzedażowe, modne i tak zrobione, żeby nie zanieczyszczać środowiska i pomyśleć też co się stanie z tym produktem kiedy on wyląduje w koszu. Moim zdaniem dziś projektuje się tak, że tylko przerabia się gotowy produkt konkurencji, albo przekształcasz swój stary produkt. Bardzo rzadko robi się coś nowego. Dlatego uważam, że ta kreatywność powinna pójść w kierunku JAK to robić. Szczególnie, że niedługo szycie może zostać całkowicie zmechanizowane.”

B: ”Czy uważam, że w takim razie zajmowanie się tym tematem jest bez sensu? Nie, skąd! Tylko faktycznie z głową. Mam wrażenie, że większość firm odzieżowych milczy w tych sprawach, lub wydaje lakoniczne oświadczenia PR- owe dlatego, że wiedzą, że to walka z wiatrakami. Nie da się wszystkich wziąć na jeden tydzień do Dhaki i pokazać jak to jest, żeby zrozumieli”.

Za ilustracje dziękuję Oli Carson.

Skomentuj