
Mody koniec i początek. Kierunek numer trzy: Bio.
Gdyby udało się wdrożyć te rewolucyjne rozwiązania na większą skalę to stwarzają one możliwość wyeliminowania, a może raczej uwolnienia, zwierząt z łańcucha produkcyjnego odzieży. Pracują nad tym zarówno inżynierowie jak i studenci prestiżowych szkół mody np. Central Saint Martins w Londynie, na kierunkach: Material Futures, czy Sustainable Futures. Nie będę udawać, że dokładnie wiem jak oni to robią, ale ogólnie polega to na uzyskaniu nowego surowca zamiast stosowania konwencjonalnych tkanin, które pochodzą z upraw zużywających wodę, energię i pestycydy. To coś rewolucyjnego, czego bardzo chciałabym doświadczyć w swoim życiu!
Nie sposób mówić o tym zjawisku bez opisania pracy Suzanne Lee (powyżej na zdjęciu autorstwa Matthew Stylianou, źródło zdjęcia tu). To wykładowczyni CSM w Londynie i autorka projektu badawczego BioCouture, nad którym pracuje już od 2010 roku. Suzanne zaczęła od hodowania bakterii tworzących celulozę w procesie fermentacji i już w 2011 roku prezentowała tutaj wyhodowaną przez siebie odzież, farbowaną roślinnymi barwnikami. Wygląda na gotową do założenia, ale w rzeczywistości nie jest wodoodporna, a dokładniej pochłania wodę w takim stopniu, że może rozpaść się pod własnym ciężarem. Na tej samej uczelni pracuje i wykłada Carole Collet, która stoi za projektem Bio Lace, w którym udało się zmodyfikować genetycznie rośliny tak, by ich korzenie przypominały koronkę.

Fruit Leather, czyli surowiec z owoców jako alternatywa dla skóry zwierzęcej, źródło: http://www.fruitleather-rotterdam.com/
Inne rozwiązanie z pogranicza bioinżynierii i recyklingu to Fruit Leather – opracowane w Rotterdamie. Nie tylko jest to sposób na stworzenie nowego surowca pochodzenia naturalnego, który nie wymaga długotrwałej hodowli, ale tez na spożytkowanie 3500 kg marnowanych owoców, które są wyrzucane po każdym dniu targowym z jednego tylko targu w Holandii. Projektanci są gotowi do podjęcia współpracy z producentami zainteresowanymi nowym surowcem, z którego stworzyć można opakowania, ubrania, a nawet meble.
Podobny pomysł wykorzystuje działająca w Londynie firma Ananas Anam w swoim innowacyjnym projekcie o apetycznej nazwie: Piñatex. W tym wypadku tworzywo zostało stworzone z włókien liści ananasa i ma cechy tkaniny, mimo, że nie powstaje w wyniku procesu tkania czy dziania. Twórczyni Pinatex Dr Carmen Hijosa przyznaje, że za jej produktem z roślinnego odpadu stoi ideologia Cradle to Cradle, o której pisałam tu. Dodatkowym atutem jest to, że liście pochodzą od rolników działających w kooperatywie LABO na Filipinach, a firma podaje tą informację publicznie, zwiększając transparentność swojego łańcucha dostaw. Prototypy z tego nowoczesnego materiału wykonały już firmy Puma i Camper, co możecie zobaczyć w tym filmie.
W trudną do wyobrażenia sobie przyszłość wybiegają założyciele start- upu z Missouri- Modern Meadow, którzy planują w ciągu 5 lat wdrożyć gotową do użytku skórę wyhodowaną in- vitro dzięki bioinżynierii tkanek zwierzęcych. Dodam, że planują oni też stworzyć jadalne mięso, jako alternatywę i rozwiązanie etycznego i ekologicznego problemu masowej hodowli zwierząt.
Po ‘niewegańskiej’ stronie natomiast mamy sprawnie działający na rynku już od 4 lat niemiecki patent Qmilk, polegający na uzyskaniu włókna z mleka, które nadaje się do produkcji tkanin i kosmetyków. Wystarczy 20% dodatek do innych włókien by dodać miękkości i poprawić komfort noszenia tkaniny oraz dodać jej właściwości antybakteryjnych, dodatkowo te włókna nie uczulają.

prototyp marki Puma wykonany z tworzywa Piñatex źródło: http://www.crane.tv/pinatex
Te innowacje wydają się rozwiązywać wiele problemów, których dzisiaj przysparza produkcja tkanin i ubrań, jednak droga do osiągnięcia celu nie jest szybka, ale podejrzewam, że ekscytująca dla odkrywców, projektantów i inżynierów materiałowych.